Powered By Blogger

czwartek, 31 maja 2018

Z archiwum Bronisława Rzepeckiego (33)



Zdjęcie Obiektu Dziennego wykonane we Włoszech w dniu 16.V.1993 roku.
Możliwy ptak sfotografowany w locie. 

---oooOooo---

I to już ostatnie zdjęcie z archiwum Bronisława Rzepeckiego. 

Jakże wspaniale palą się… śmieci!




Od kilku dni polskie media żyją relacjami o pożarach śmieciowisk i składowisk odpadów. Premier zapowiedział walkę z tym zjawiskiem. Wszystko to cacy, tylko nie powiedział jak ma zamiar to zrobić. Ba, gdyby to były tylko śmieci, to pół biedy. Problem polega na tym, że Polska stała się śmietnikiem Europy i nie tylko śmietnikiem, bo mogilnikiem wszelkiego rodzaju chemicznego świństwa, które zwożone jest z krajów zachodnich UE w celu utylizacji – cokolwiek to znaczy…

Na portalu MSN czytamy:

Spalanie odpadów na wysypiskach, składowiskach czy w zakładach recyklingu powoduje, że do atmosfery ulatuje cała tablica Mendelejewa; to, co najgorsze i najbardziej niebezpieczne dla naszego zdrowia – powiedział PAP prof. Piotr Skubała, ekolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Według danych Ministerstwa Środowiska w tym roku odnotowano 63 pożary wysypisk i składowisk śmieci i odpadów. Wśród nich było 27 bardzo dużych i dużych pożarów. W całym ubiegłym roku Państwowa Straż Pożarna zanotowała 37 tego typu zdarzeń. Rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Frątczak poinformował PAP, że w ostatnich dniach w różnych miejscach w Polsce paliły się m.in. sortowania śmieci, hala ze starymi meblami tapicerowanymi, składowisko odpadów, niebezpieczne odpady chemiczne.
– Opony, plastiki, tapicerowane meble... Z takiego pożaru do atmosfery uwalnia się wszystko, co najgorsze i najbardziej niebezpieczne dla zdrowia. W emisjach z takich pożarów znajdziemy chlorowodór, cyjanowodór, fluorowodór, wszelkiego rodzaju metale ciężkie; dioksyny i furany – należące do najbardziej rakotwórczych związków, a także wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne – wymienia prof. Skubała.
Dodał, że niekorzystne dla zdrowia są nawet emisje ze zwykłego spalania węgla, nie mówiąc o spalaniu jego odpadów czy zwykłych śmieci. – Jako społeczeństwo robimy wszystko, żeby te odpady były przechowywane, poddawane recyklingowi albo przekształceniu termicznemu w spalarniach. Wykorzystywane są przy tym takie technologie, które pozwalają minimalizować niekorzystny wpływ toksycznych związków na otoczenie – zauważył profesor.
Dodał, że choć obecne technologie do przetwarzania odpadów nie są idealne, to dzięki ich wykorzystaniu do środowiska dostaje się stosunkowo niewiele niebezpiecznych substancji: dwutlenku węgla czy dioksyn. – Nie najlepszym rozwiązaniem jest nawet planowane spalanie odpadów, bo pozostają po nim pyły czy popiół, a te również trzeba składować. Plusem jest to, że spalamy odpady w specjalnie przystosowanych zakładach, w kontrolowanych warunkach – podkreślił.[1]

Kiedy obalono „komunę”, to skończyła się wszelka kontrola nad tym, co wwoziło się do Polski. Dość powiedzieć, że w samym tylko przejściu granicznym Łysa Polana – Javorina nie zezwolono na wjazd do kraju kilkunastu transportom różnych odpadów chemicznych i biologicznych – do tych drugich zaliczono odpady poprodukcyjne w postaci resztek skór zwierzęcych i środków chemicznych, którymi je traktowano. Oczywiście wwożono je nielegalnie. Legalnie też i te transporty – niestety – musieliśmy puścić. Potem widziałem wysypane m.in. do Skawy beczki z chemikaliami, które „utylizowano”. Polscy „biznesmeni” brali kasę od Austriaków, Włochów czy Niemców, którzy pozbyli się problemu za śmieszne pieniądze w porównaniu z tymi, które zapłaciliby za utylizację czy składowanie tych świństw u siebie, a następnie „utylizowali” je zakopując, wrzucając do rzek czy po prostu pozostawiając w lasach lub polach niebezpieczne, czasami wręcz śmiercionośne ładunki i na tym się kończyło. I wszyscy byli zadowoleni, bo chore prawo RP nr III i ½ pozwalało im na to. Jeżeli nawet doszło do jakichś spraw, to kończyły się szybko i na niczym.



Po wejściu Polski do Układu z Schengen jest jeszcze gorzej, bo do Polski nadal wwozi się chemiczne czy biologiczne odpady, które składuje się na śmietnikach już bez żadnej kontroli. SG niby ma jakieś tam uprawnienia Inspekcja Drogowa też, tylko że ilość kontrolerów i ich kompetencje jest niewspółmierna do tego, co nas zalewa zza granicy. Co dalej? Śmietniki się podpala i jest OK., odpady się „zutylizowały”, na śmietnikach jest więcej miejsca do składowania i biznes się kręci…

O tym wszystkim WOP a potem SG wraz z Urzędami Celnymi meldowały komu trzeba jeszcze we wczesnych latach 90-tych ub. stulecia. Meldunki i analizy szły wyżej i… gdzieś się rozpływały. Z tego, co mi wiadomo także PSP biła na alarm. I co? I nic – politycy zajmowali się aborcją i kształtem korony na głowie Orła Białego, jakby nie było ważniejszych problemów. Śmieciowa mafia rosła w siłę a jej członkowie żyli dostatniej.

Słucham zapewnień Morawieckiego odnośnie walki ze śmieciową mafią i pozwolę sobie stwierdzić, że jeżeli nawet do niej dojdzie, to niczego nie osiągnie, co najwyżej kilka spektakularnych pokazówek dla mediów i na tym koniec. To są pieniądze – bardzo duże pieniądze i powiązania na wysokich szczeblach, którym nie da się łatwo uciąć łba.

Wprost donosi:

Z informacji zdobytych przez RMF FM wynika, że powstała specjalna grupa funkcjonariuszy, którzy zajmą się wyjaśnieniem przyczyn pożarów wysypisk śmieci w Polsce. Kilkanaście postępowań z całego kraju będzie koordynowane przez Biuro Kryminalne Komendy Głównej Policji.
Powołanie specgrupy może świadczyć o tym, że policjanci chcą uzyskać szersze spojrzenie na wszystkie przypadki pożarów w wysypiskach i sortowniach. Prawdopodobnie KGP doszła do wniosku, że część z tych wydarzeń może być nieprzypadkowych, lub w jakiś sposób ze sobą powiązanych. RMF FM podało, że mając na uwadze dobro postępowania, mundurowi nie zdradzają, jakie postępy uczynili w toku śledztwa.
Radio przypomina, że od stycznia w całym kraju odnotowano kilkadziesiąt przypadków pożarów sortowni i wysypisk śmierci. W ciągu ostatniego tygodnia doszło aż do czterech takich zdarzeń. 23 maja wybuchł pożar w sortowni w Warszawie, który gasiły 42 jednostki straży pożarnej.
Następnego dnia paliła się hala ze starymi meblami tapicerowanymi w Olsztynie. Z kolei 25 maja wybuchł pożar na składowisku odpadów w Zgierzu, którego dogaszanie wciąż trwa. Wczoraj paliły się niebezpieczne odpady chemiczne składowane na wysypisku we Wszedzieniu w woj. kujawsko-pomorskim.[2]
 
Brzmi to mocno, ale czy w starciu z tą mafią policjanci będą w stanie położyć kres temu procederowi? Poważnie w to wątpię. Mafia to ogromnie pieniądze, ogromne wpływy i poparcie polityków. To za nich trzeba by się zabrać w pierwszej kolejności… Mimo wszystko życzę premierowi powodzenia, ale nie wierzę, by mu się to udało. Chyba, że będzie to kolejna piana wyborcza dla PiS, na co ten ogłupiony naród da się nabrać – jak zwykle.          


środa, 30 maja 2018

Z archiwum Bronisława Rzepeckiego (32)







Seria zdjęć Obiektu Dziennego nad zimowym krajobrazem. 
Jest to próba ukazania Czytelnikowi, jak łatwo jest zrobić oszałamiające zdjęcia UFO przy pomocy aparatu fotograficznego i dziecięcego bączka-zabawki...
Szczegóły w "Wizje Peryferyjne" nr 3/1996, ss. 5-7 

Czy Syreny to tylko marynarski wymysł?




Ajka


Jeżeli w nie wierzycie, to jak wytłumaczycie ich istnienie?


Jak myślicie – czy Syreny są istotami tylko z legend i bajek? Są produktem bujnej fantazji marynarzy i starych babć? Jak w nie uwierzyliście, to możecie swój pogląd udowodnić. W niektórych światowych muzeach znajdują się zdumiewające szkielety, które – czy tego chcemy, czy nie – dokładnie przypominają pięknotki z płetwą ogonową zamiast nóg.    

 Wszystkie znaleziska, które wam przedstawiamy, były przedmiotem poważnych badań naukowych i o ich autentyczności są uczeni stuprocentowo przekonani. A to oznaczałoby, że wszystkie opowiadania o Syrenach, które czytamy naszym dzieciom, rzeczywiście wywodzą się z prawdziwych zdarzeń? Czy krzywdziliśmy historię, kiedy jej nie dowierzaliśmy?


Syrena  z muzeum w Kopenhadze


W muzeum w duńskiej Kopenhadze znajduje się szkielet istoty, który znalazł pewien rolnik obrabiający swe pole w okolicy miejscowości Haraldskaer (N 55°39’27” – E 012°35’31”; 33 m n.p.m.)



Przy użyciu radiowęglowej metody oznaczania wieku uczeni doszli do wniosku, że w kościach znajdują się ślady pierwiastków typowych dla krajów Azji, w których ta istota się najprawdopodobniej urodziła. Potwierdza to także kształt jej czaszki. Wiek kości wskazuje na to, że dziewczyna ta miała jakieś 18 lat i mierzyła 180 cm wzrostu. Kiedy ją znaleziono, to miała na głowie długie włosy, a w jamie ustnej zachowane zęby z wyraźnie ostrymi siekaczami, bez śladów zużycia. Szkieletowi brak jednej ręki. Uważa się, że rolnik odciął ją w czasie orki.

Jak i kiedy wpłynęła ona do duńskich wód – tego nie wiadomo.


Syrena z Fidżi


Około 1822 roku, rybacy wyłowili z przybrzeżnych wód wyspy Fidżi dziwny połów – człowieka-rybę. Istota ta – na pół humanoid - na pół ryba, już wtedy zainteresowała dziennikarską społeczność i stała się przedmiotem handlu na czarnym rynku. Wielokrotnie zmieniła właściciela, potem ją wystawiały różne muzea. To ostatnie, w którym Syrena się znalazła, w zagadkowych okolicznościach spłonęło, a znalezisko znikło. Po kilkudziesięciu latach – równie zagadkowo – zostało odnalezione.


Istota ta jest obecnie wystawiona w Muzeum Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Harvarda w Massachusetts, USA. Specjaliści sądzą, że tak naprawdę wyglądały istoty, które w legendach nazywamy Syrenami. Swoim uwodzicielskim  głosem wabili marynarzy na skaliste płycizny, gdzie mężczyźni znajdowali okrutną śmierć.


Syrena z Indii


Kolejne syrenie znalezisko znajduje się w indyjskim mieście Chennai/Ćennai Madras (stan Tamiland, N 13°05’00” – E 080°16’16”; 8 m n.p.m.) ale kurator muzeum wzbrania się jej wystawiania na widok publiczny. Nie dlatego, że jest taka piękna… - a wręcz na odwrót. Nie jest jasne, kto i kiedy wyłowił ją z morza – mówi się, że wyrzuciło ją na plażę tsunami. Do dziś dnia należy do najbardziej kontrowersyjnych eksponatów indyjskich muzeów.      




Opracowano na podstawie:
·        www.pinterest.com
·        www.travelingboomer.com
·        www.wikipedia.org  
Foto:
·        www.pinimg.com
·        www.youtube.com
·        www.pinterest.com
·        www.wikimedia.org


Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz

wtorek, 29 maja 2018

Z archiwum Bronisława Rzepeckiego (31)



Nocne Światło nad Nadarzycami sfotografowane na początku kwietnia 1997 roku. Są to bomby oświetlające imitujące UFO - zdjęcia wykonano w czasie nocnych ćwiczeń wojskowych...

poniedziałek, 28 maja 2018

Z archiwum Bronisława Rzepeckiego (30)


Obiekt Dzienny sfotografowany ok. 10 minut po zachodzie słońca. W rzeczywistości jest to chmura, która ma regularny kształt wrzeciona. 

Ośmiornice – przybysze z Kosmosu?




Ciaran McGrath


Ośmiornice przybyły na Ziemię z Kosmosu jako zamrożone jaja miliony lat temu.
- Ośmiornice to są „obcy” - istoty, które powstały i wyewoluowały na innej planecie, zanim przybyły na Ziemię setki milionów lat temu jako krioochronione[1]  jaja w trakcie procesu zwanego panspermią – jak sugerują to najnowsze badania. Te nadzwyczajne wnioski zostały przedstawione i opublikowane w raporcie pt. „Przyczyny Kambryjskiej Eksplozji Życia – ziemskie czy kosmiczne?” sporządzonego przez grupę 33 naukowców i opublikowanego w „Progress in Biophyscis and Molecular Biology Journal”.

Pismo to sugeruje, że wyjaśnienie nagłego rozwoju życia w czasie Kambru często nazywanego Kambryjską Eksplozją Życia – znajduje się wśród gwiazd, a powstała wskutek ciągłego bombardowania Ziemi przez chmury organicznych molekuł.

Ale uczeni poszli dalej i znaleźli bardziej niezwykłe wyjaśnienie dotyczące ośmiornic, które najwidoczniej wyewoluowały na Ziemi szybciej jakieś 270 MA temu, 250 MA po Kambryjskiej Eksplozji Życia.[2]


W artykule twierdzi się, że:  
- Genom ośmiornicy ukazuje zdumiewający poziom skomplikowania z 33.000 proteinowo-kodowanymi genami, więcej niż posiada ich gatunek Homo sapiens. Mają one wielki mózg i skomplikowany układ nerwowy, oczy podobne do kamer, elastyczne ciała, możliwość kameleonowatego kamuflażu z możliwością zmiany koloru i kształtu są tymi cechami, które pojawiły się nagle na scenie ewolucji. Transformujące geny prowadzące od najstarszego łodzika (Nautilius) poprzez mątwy do kałamarnic nie zostały znalezione w żadnej poprzedzającej je formie życia – jest więc prawdopodobne, że zostały one „wypożyczone” z odległej Przyszłości w terminach ziemskiej ewolucji, a bardziej realistycznie – wprost z Kosmosu. Jednym z możliwych wyjaśnień – na nasz rozum – jest to, że nowe geny są importem spoza Ziemi, bardziej możliwe, że koherentne grupy funkcjonujących genów wewnątrz zamrożonych i chronionych przez matrycę zapłodnionych jaj ośmiornic. Tak więc możliwość, że zamrożone jaja kałamarnic i/albo ośmiornic przyleciały tutaj wewnątrz lodowych meteoroidów kilkadziesiąt milionów lat temu nie powinna być zdyskontowaną jako możliwe kosmiczne wyjaśnienie nagłego pojawienia się ośmiornic na Ziemi około 270 MA temu.

Jednym możliwym wyjaśnieniem, w naszym pojęciu jest to, że te nowe geny zostały sprowadzone na Ziemię. Sugestia ta jest o tyle interesująca, że właśnie ośmiornice są często za modelowy przykład międzygwiezdnego życia. W swej powieści „Wojna światów” (1898) H.G. Wells ukazał swych Marsjan jako ośmiornicokształtne stworzenia z wielkimi mózgami. W 2016 roku film pt. „Arrival”[3]  ukazuje nam pierwszy kontakt z rasą głowonogów.[4]  


Głowonogi, a szczególnie ośmiornice są uznawane z najbardziej inteligentne z bezkręgowców z najwyższym stosunkiem masy mózgu do masy ciała.
Pewne studium sugeruje, że są one w stanie się uczyć poprzez obserwację.
One nawet czasami były widziane, jak opróżniały orzechy kokosowe po to, by z ich skorup zrobić sobie osłonę czy schron.

W swej książce pt. „Other Minds: The Octopus, the Sea and the Deep Origins of Consciousness” jej autor Peter Godfrey-Smith napisał:
- Jeśli możemy nawiązać kontakt z głowonogami jako czującymi i myślącymi istotami, to nie dzieje się tak z powodu wspólnej historii, i nie z powodu pokrewieństwa, ale dlatego, że ewolucja stworzyła inteligentne umysły dwa razy. To prawdopodobnie jest najbliższe spotkanie inteligentnego Kosmity.



Moje 3 grosze


Faktycznie – głowonogi są inteligentnymi istotami – to jest poza dyskusją. Mnie natomiast interesuje taki problem: OK., skoro ośmiornice pojawiły się 270 MA temu i egzystowały na Ziemi, to czemu ich rozwój zatrzymał się na tym, co widzimy w dniu dzisiejszym? Trochę to dziwne, że dysponując taką wysoką inteligencją nie posunęły się krok do przodu i nie wyeliminowały swych naturalnych wrogów, jakimi są np. kaszaloty?

Po drugie, skoro są tak inteligentne, to dlaczego nie próbowały opanować akwenów słodkowodnych?

Po trzecie – dlaczego nie próbowały stworzyć cywilizacji technologicznej lub biotechnologicznej?

Oczywiście ktoś powie, że istoty tak doskonale przystosowane do życia w środowisku wodnym i zerowej grawitacji nie musiały zmieniać środowiska w którym żyją. OK., ale w takim razie dlaczego nie przeciwdziałają one niektórym zjawiskom, jak np. zwiększających się populacji parzydełkowców – np. kostkomeduz, które zagrażają wszelkiemu życiu we Wszechoceanie w coraz to większym stopniu?




A może głowonogi zamiast w Rozum zainwestowały jak dinozaury w wielkość i masę ciała i śladem po tym są legendy o Krakenie i innych morskich potworach? To może właśnie od nich H.P. Lovecraftowi przyszły do głowy różne dziwaczne istoty jak Shoggot, Yog Sothoth, Cthulhu i inne z jego potwornej menażerii, zamieszkujące Wszechocean w R’lyeh czy Yanthlei i mające swych wyznawców wśród wszelkiego rodzaju wyrzutków ludzkiego społeczeństwa… 
       



Sprawa inteligencji głowonogów jest dyskusyjna, ale wydaje mi się, że mając za sobą 270 MA rozwoju mogły one się stać tak rozumne, że niepotrzebna jest im żadna cywilizacja, a średnie rozmiary ciała zapewniają im przetrwanie we Wszechoceanie – wszak przeżyły w nim aż cztery epizody Wielkich Wymierań!   


Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz


[1] Chronione poprzez głębokie zamrożenie.
[2] Przodkowie ośmiornic żyli w morzach karbońskich 300 milionów lat temu. Najstarsza znana ośmiornica to Pohlsepia sprzed 296 milionów lat temu. Zidentyfikowano odciski ośmiu ramion, dwóch oczu i prawdopodobnie woreczka czernidłowego. (Wikipedia)
[3] W polskiej wersji „Nowy początek – Arrival”.
[4] Także należy tutaj przypomnieć opowiadanie tandemu Strugaccy Bros. pt. „O odkrywcach i podróżnikach” w antologii „W pogoni za wężem morskim” (1967) oraz Stefan Wul – „Remedium” (1982), w których występują rozumne głowonogi.

niedziela, 27 maja 2018

Z archiwum Bronisława Rzepeckiego (29)


UFO nad jeziorem? Nie, to tylko zwyczajny ptak uchwycony w locie z boku... Ale wygląda bardzo efektownie!

Superbakterie ante portas


Wirusy ospy czarnej - Variola vera szczep smallpox


W ostatnim numerze „Faktów i Mitów” znalazłem taką oto notatkę:


Niebezpieczna superbakteria

Pochodzi z Indii, jest odporna na antybiotyki, maże wywołać zapalenie płuc, opon mózgowych, a nawet sepię. Zakażenie się nią może doprowadzić do śmierci nawet w czasie kilku godzin. Superbakteria o nazwie Klebsiella pneumoniae na dobre zadomowiła się w Polsce, a liczba zakażonych nią osób stale rośnie – ostrzega za NIK kanał TVN 24. W 2015 roku w Polsce superbakterią zaraziło się 470 osób, rok później aż 1780, a w pierwszym półroczu 2017 roku już 2404 osoby.


Od 1991 roku ostrzegam naszych decydentów o zagrożeniach, jakie przynoszą niekontrolowane migracje na terytorium naszego kraju. Za każdym razem nasze władze miały te ostrzeżenia sami-wiecie-gdzie, a takich jak ja szybko pozbywano się ze służby w SG pod pozorem niesubordynacji. To jest oczywiste, liberałowie chcieli nieograniczonej niczym wolności gospodarczej, a kontrole graniczne ją ograniczają. Efektem tego są potężne afery korupcyjno-przemytnicze, które od czasu do czasu opisują nasze media.

Ale najgorsze jest zagrożenie sanitarno-epidemiologiczne, które pojawiło się po poluzowaniu w latach 90-tych przepisów o ruchu granicznym z krajami Europy Wschodniej i Azji. Jak na razie – na szczęście – nie zawleczono do Polski dżumy czy eboli, ale w miarę pogłębiania się EGO w każdej chwili może do tego dojść. Wektorami tych chorób będą legalni i nielegalni „migranci” czy obywatele polscy stale zamieszkali za granicą, albo tamże pracujący i mający styk z potencjalnymi nosicielami tych chorób. A jest ich cała masa, o czym już pisałem na tym blogu – zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2018/04/dzuma-robota-bioinzynierow.html; http://wszechocean.blogspot.com/2018/02/antyszczepionkowy-pierdolec_20.html;  http://wszechocean.blogspot.com/2018/02/haarp-chemtrails-szczepionki-i-spiskowy.html; http://wszechocean.blogspot.com/2017/12/problem-migrantow-aspekt-medyczny.html i inne.

Brak jakiejkolwiek kontroli, antyszczepionkowy pierdolec lansowany przez niektórych „uczonych” plotących jakieś banialuki o szkodliwości szczepień, lekceważenie wszelkich zasad sanepid. – to wszystko może doprowadzić do wybuchu epidemii jakiegoś wrednego dopustu bożego, co będzie tylko porównywalne z efektami wojny totalnej. Wypadki we Wrocławiu, gdzie w maju 1963 roku wybuchła epidemia czarnej ospy – Variola vera,  stanowi ponure memento. I choć ospa czarna została uznana za pokonaną i ostatecznie wyeliminowaną, to zrezygnowanie ze szczepień na nią uznaję za błąd, który może się srogo na nas zemścić. Wystarczy, że jakiś szaleniec rozpyli jej wirusy w Europie czy zawlecze do nas jakiś „migrant” i bieda gotowa. 


Ta mapka ukazuje, że na świecie czyhają na nas groźne mikroby, które w każdej chwili mogą być przeniesione i uaktywnione u nas – w Polsce. Efekt Globalnego Ocieplenia przesuwa granice ich występowania na północ i Polska powoli wchodzi w zasięg ich występowania…  

Kilka dni temu media podały, że w Świnoujściu doszło do zamknięcia kilkunastu marynarzy w przymusowej kwarantannie na statku MS Ilektra, bowiem jeden z załogantów o narodowości filipińskiej zmarł na malarię, którą przywiózł z Liberii. Wprawdzie nie można się nią zarazić od chorego, ale to nie znaczy, że załoganci statków mogą przywlec do nas inne – bardziej zabójcze choroby…

O migrantach z Afryki i niektórych krajów Azji nawet nie wspominam, bo to jest oczywiste. Oczywiste dla większości myślących ludzi, ale nie dla złaknionych multi-kulti liberalnych oszołomów, którzy wyobrażają sobie jakąś quasi-socjalistyczną utopię, w którą ma – według nich – zmienić się Europa. Jest to mrzonka, ale chwytliwa dla różnych głów niedowarzonych, których nie brak i u nas.  

P.S. Już po opublikowaniu tego materiału na Facebooku moje konto zostało zablokowane pod pretekstem głoszenia nienawiści rasowej i nawoływania do przemocy. No cóż - mogę to skomentować krótko: głupota nie boli, a Europa sama kopie sobie grób. Punctum.

sobota, 26 maja 2018

Dinozaury wymierały jeszcze przed upadkiem asteroidy: to mogła być szybka migracja




Uczeni po raz pierwszy odkrywają drogę poruszania się dinozaurów, które ekspandowały z Ameryki Południowej i opanowały świat. Był to jednak jednocześnie początek ich końca. Jak wynika z badań naukowców z Uniwersytetu w Reading (Berkshire, UK), ekspansja dinozaurów była tak szybka, że wkrótce rozprzestrzeniły się po całym świecie, aż wreszcie wyczerpały zasoby Ziemi. Niedostatek przestrzeni życiowej stał się ważką przeszkodą do ich dalszej reprodukcji.
- Dowody kopalne nam ukazują, że odkąd dinozaury powstały i kiedy wyginęły istnieje faza pośrednia, o której jeszcze mało wiemy. Nasza wiedza wypełnia tą lukę w prehistorii tym, że mówi nam o tym, jak się dinozaury rozpanoszyły, jak szybko postępowały i w jakim kierunku poruszały się w czasie – powiedziała ewolucyjna biolożka i główna autorka studium Ciara O’Donovan.







Według niej, dinozaury wyszły z Ameryki Południowej i w krótkim czasie zasiedliły całą planetę. Ekspansja ta miała miejsce w czasie, kiedy powstawały najrozmaitsze formy i powstawały giganty, takie jak mięsożerny Tyrannosaurus rex, ptakopodobny Archaeopteryx czy długoszyi Diplodocus.
- Ich okres prosperity nie mógł trwać wiecznie i dinozaury wreszcie wypełniły wszystkie dostępne biotopy na Ziemi – mówi brytyjska uczona. - Tak więc nie było gdzie dalej się przemieszczać, co nie pozwoliło na powstanie nowych gatunków i doprowadziło do upadku dinozaurów jeszcze przed impaktem asteroidy. W rzeczywistości były one zbyt przystosowane do warunków, co się obróciło przeciwko nim – dodaje O’Donovan.

Już poprzednie badania wykazały, że dinozaury jako rodzaj istot żywych były schyłkowe na 50 MA zanim spadł asteroid Chicxulub na obszar dzisiejszej Zatoki Meksykańskiej i omal nie zniszczył życia na Ziemi.







Wzrost i upadek dinozaurów


Wszystkie informacje o dinozaurach mamy dziś do dyspozycji jedynie z zachowanych szczątków kopalnych. One nam mówią, że dinozaury pochodzą z obszaru Ameryki Południowej, która w tym czasie była częścią superkontynentu zwanego Pangea. Pojawiły się tam one po wielkim permskim wymieraniu sprzed 252 MA.


Ich ewolucyjna radiacja była błyskawiczna. Uczeni odkryli, że kolonizowały one obszary z prędkością 1000 km/1 MA. Stopniowo opanowały cały świat i wszystkie kontynenty oraz Wszechocean. Ogólnie rzecz biorąc, zdominowały kontynentalne ekosystemy na okres 170 MA, co stanowi rekord wśród kontynentalnych kręgowców w dziejach życia na Ziemi. Nie pozostał po nich żaden większy kontynentalny gad (z wyjątkiem krokodyli i gadoptaków vel pterozaurów) o rozmiarach przekraczających rozmiary borsuka i masie ciała <10 kg.
- Wszystkie dinozaury startowały od zera, szybko się rozprzestrzeniały na zdewastowanej planecie, a na swej drodze wykorzystywały swe wszystkie atuty. Literalnie miały one wszystkie drzwi otwarte, bo nikt z nimi nie konkurował – wyjaśnia biolog ewolucyjny Chris Venditti.


Kiedy już nie miały dokąd ekspandować, to dokładnie się przystosowały do warunków swego środowiska, co wpłynęło negatywnie na ich rozwój i powstawanie nowych gatunków. Został osiągnięty stan równowagi ewolucyjnej. Niedostatek ich przestrzeni życiowej ograniczył ich dalszy rozwój i spowodował wrażliwość na wszelkie przyszłe zmiany warunków środowiskowych, jakie zostały spowodowane przez impakt asteroidy(ów).
- Niezdolność dinozaurów do przystosowania się wystarczająco szybko, aby wypełnić planetę, może wyjaśnić, dlaczego były one w odosobnieniu, gdy przybyła asteroida i dlaczego były tak podatne na niemal całkowite wyginięcie po zderzeniu - podkreśla Venditti.       







Moje 3 grosze


Dinozaury wyginęły, bo wyginąć musiały właśnie wskutek drastycznych zmian środowiska spowodowanych serią impaktów asteroidów towarzyszących asteroidzie Chicxulub – to jest oczywiste i poza dyskusją. Oczywiście zwolennicy teorii Alvarezów sugerują, że stało się to nagle i niemalże natychmiast po serii impaktów, które zmieniły obraz Ziemi – a całe zjawisko wyglądało tak, jak w lipcu 1994 roku, kiedy to szczątki komety Shoemaker-Levy 9 D/1993 F2 zbombardowały Jowisza. Ślady ich impaktu są widoczne do dziś dnia nawet u nas w kraju i w południowych sektorach Bałtyku – o czym już pisałem – zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2017/05/tajemnica-zachodniego-batyku.html. 
  
Ale to jeszcze nie wszystko, bo do wszystkich supernieszczęść, które spowodowała seria impaktów, dołączyły się erupcje i supererupcje wulkaniczne, które dołożyły swoją część do skażenia i zamglenia, zapylenia atmosfery – tak jak (w mniejszej skali) superkataklizm na granicy Perm/Trias. A do tego mogły się dołożyć kosmiczne mikroorganizmy, które zainfekowały te zwierzęta, które przeżyły impakty i erupcje. Dlatego też wyginęły dinozaury zamieszkujące Wszechocean, które – teoretycznie – powinny przeżyć ten superkataklizm z najmniejszymi stratami. Pozostały stworzenia, które były w stanie ukryć się w ziemi albo w wodzie – zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2011/10/asteroid-morderca-i-wirusy.html.    


Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz