Powered By Blogger

sobota, 10 marca 2018

Blackie: potwór z Morza Czarnego




Aleksandr Wiatkin


W systemie prądów Morza Czarnego istnieją dwa ogromne wiry, kręcące się przeciwbieżnie do siebie – jeden zgodnie ze wskazówkami zegara, drugi przeciwnie. Na cześć oceanologa dr. Nikołaja Knipowicza, który opisał ten schemat jako pierwszy, nazwano go „Okularami Knipowicza”.

Dawne dokumenty mówią o czarnomorskim smoku, którego przezwano Blackie – a już to dlatego, że zamieszkuje on Morze Czarne, już to ze względu na kolor skóry (black to po angielsku tyle co czarny). W XX wieku zaczęto go nazywać czarnomorską Nessie, przez analogię do słynnego potwora ze szkockiego jeziora Loch Ness.


Przezywaliśmy go Porfirij


To ogromne morskie stworzenie było już opisywane przez starożytnych Greków, Rzymian i Bizantyjczyków. Jeszcze w V w. p.n.e. starogrecki historyk Herodot opowiadał o potworze zamieszkującym Pontus Euxinus – Morze Gościnne – jak nazywano wtedy Morze Czarne.

Potwór był koloru czarnego, z gigantycznym wężokształtnym tułowiem o długości ok. 30 m, z pazurzastymi łapami o niewiarygodnie wielką paszczą z dwoma rzędami zębów przerażających rozmiarów. Opowiadano o tym, że potwór poruszał się z kolosalną prędkością, z łatwością przeganiając najszybsze statki tamtych czasów.

A oto cytat z zachowanych zapisów bizantyjskiego historyka Prokopiusza z Cezarei, żyjącego w VI wieku:

Złapany został morski potwór, którego przezwaliśmy Porfiriejem. Zwierz ten przez ponad pół wieku tyranizował Bizancjum i jego otoczenie. Potwór ten swoim atakiem znienacka zatopił wiele statków i ludzi na nich. Cesarz Justynian rozkazał złapać to monstrum, ale to się nikomu nie udało…

Jak się udało złapać tego zwierza, to wam opowiem. Zdarzyło się to, kiedy morze było absolutnie spokojne, bez fal. Obok ujścia z Morza Gościnnego[1] pływało ogromne stado delfinów, które ujrzawszy potwora rozproszyły się w różne strony. Złapawszy kilka z nich, potwór je pożarł, a potem ruszył w pościg za pozostałymi, póki w podnieceniu łowami nie podpłyną za blisko brzegu. Utknąwszy przy brzegu w głębokim ile, zwierzę zaczęło szarpać się by uciec, ale nie mogło się ruszyć z miejsca. Kiedy to ujrzeli rybacy, to zebrali wszystkich miejscowych mieszkańców i zaczęli tłuc potwora czym kto mógł, poczym już martwe wyciągnięto na brzeg przy pomocy lin. Położywszy stwora na wozy stwierdzili, że jego długość wynosiła 30 łokci, zaś szerokość 10.[2] Wraz z zabiciem morskiego potwora nastąpiło wybawienie nadmorskiej ludności od wszelkich związanych z nim bied…


Równoległym kursem


Potem już tureccy żeglarze niejednokrotnie zawiadamiali sułtana o napadach na statki czarnomorskiego potwora. Widzieli go także rosyjscy marynarze z eskadry adm. Uszakowa, o czym zameldowano później carowi Mikołajowi I. Ten bardzo się zdziwił i zorganizował specjalną ekspedycję na Krym by złapać i zbadać niezwykłego zwierza. Potwora grupa naukowców nie znalazła, ale znalazła jego ogromne jajo ważące niewiele mniej niż pud.[3] Przez jego skorupę był widoczny zarodek podobny do jaszczurki. Rozpoczęte naukowe dyskusje i badania przerwała Wojna Krymska. Co się stało z jajem? – tego nie wie nikt.

Następnie przez dziesięciolecia od czasu do czasu pojawiały się relacje naocznych świadków, świadectwa pochodzące od rybaków i marynarzy o potworze i ogromna ilość nieprawdopodobnych historii. Ludzie doszli do wniosku, że pływające potem wielkie parostatki przestraszyły potwora i on się gdzieś przyczaił.

Tym niemniej w czasie działań bojowych I Wojny Światowej potwór pojawił się ponownie. Opowiedział o tym kapitan niemieckiego U-boota, który zobaczył to ogromne zwierzę, które bezgłośnie przemieszczało się pod wodą równolegle do kursu okrętu. Była księżycowa pełnia i oficer wyraźnie widział potwora przez lornetkę. Pomyślał, czy nie ostrzelać go z broni pokładowej, ale on obawiając się zderzenia rozkazał szybko pójść na głęboką wodę…

W czasach II Wojny Światowej kapitan innego U-boota niejaki Max Hegen także zaobserwował potwora, ale tym razem w dzień. Oficer był tak zdumiony jego widokiem, że natychmiast zameldował o tym Grossadmirałowi Karlowi Dönitzowi.


Psi łeb!


O znajdującym się w Morzu Czarnym gigantycznym potworze wspomina w swych pamiętnikach poeta Maksymilian Wołoszin. Wspomniał on o spotkaniu z nim Michaiłowi Bułchakowowi, który wykorzystał ten dziwny fakt w swej fantastycznej noweli pt. „Fatalne jaja”.

W czasach Związku Radzieckiego opowiadano niemało historii, jak to wąż morski napadał na kuracjuszy i nawet topił niewielkie statki, przez co miejscowi rybacy przez długi czas bali się wyjść w morze. Wreszcie władze w odpowiedzi na mnogie prośby i zażalenia, wysłały w rejon Kara-dagu kompanię czerwonoarmistów aby znaleźć i unieszkodliwić potwora, ale ten z kolei jakby się w wodę zapadł. Nie bacząc na to, że poszukiwania potwora niczego nie dały, ten nie przestawał od czasu do czasu straszyć i terroryzować miejscowych mieszkańców, pokazując się spod wody w najmniej oczekiwane momenty.

 Bałakława i...



...widok na masyw Kara-dag z różnych ujęć

W 1938 roku, tatarski rybak ze wsi Kuczuk-Łambat (dziś Kiparisnoje) wśród skał na brzegu spotkał się oko w oko z potworem. Wprawdzie potwór go nie tknął, ale rybak ze strachu dostał apopleksji. Kiedy znaleziono biedaka, ten powtarzał tylko „psi łeb, psi łeb”. Po dwóch miesiącach rybak zmarł.


Z notatnika Wsiewołoda Iwanowa


W 1952 roku znajdując się w pobliżu Teodozji, czarnomorskiego Blackie’ego w czasie pół godziny obserwował znany radziecki prozaik Wsiewołod Iwanow. Obserwując rozbawione delfiny naraz zauważył on nieopodal nich dziwny, jak się mu wydawało, kamień o obwodzie jakichś 10 metrów, cały pokryty wodorostami. Wcześniej on takiego tutaj nie widział. Zdumiony znaleziskiem zaczął on obserwować, a kamień naraz poruszył się i przekształcił w monstrum o ogromnej wielkości. A oto, co napisał on potem w swym notatniku:

Stworzenie to falującymi ruchami płynęło ku temu miejscu, gdzie znajdowały się delfiny, tj. w lewą stronę buchty.[4] Ono było wielkie, bardzo wielkie, mierzyło jakieś 25-30 metrów, zaś szerokość jego była równa szerokości biurka postawionego na boku. Potwór znajdował się pod wodą na głębokości 1-1,5 metra i wydaje mi się, że było płaskie. Spodnia część tego zwierzęcia była biała, na ile pozwalała dostrzec to głębokość wody, zaś wierzchnia była ciemnobrunatna, co pozwoliło mi uważać to za wodorosty. Potwór poruszał się tak, jak płynący wąż i powoli popłynął w stronę delfinów. One szybko się ukryły. Nie dopadłszy delfinów, a może nawet nie polując na nie, potwór zwinął się w kłębek, a prąd zniósł go ponownie w prawo. I ponownie stał się podobny do brązowego kamienia, porosłego brunatnicami.

Zniesiony prądem ku środkowi buchty na to miejsce, gdzie go ujrzałem po raz pierwszy, potwór znów się rozwinął i zwrócił się w stronę delfinów podnosząc naraz głowę nad lustro wody. Głowa miała rozmiar na rozłożenie rąk i była podobna do wężowej. Nie wiedzieć dlaczego nie widziałem jego oczu, z czego można było wywnioskować, że były one maleńkie. Potrzymawszy głowę nad wodą przez jakieś dwie minuty – ściekały z niej wielkie krople wody – potwór szybko opuścił łeb do wody i szybko popłynął za skały zamykające Sierdolikową[5] Buchtę.   
  
W latach 90-tych ubiegłego stulecia, miejscowi rybacy znajdywali w sieciach zwłoki delfinów z dziwnymi obrażeniami. I tak np. brzuch jednego z delfinów był całkowicie wyrwany jednym kęsem, przy czym szerokość paszczy, która tego dokonała, wynosiła 1 metr, a na skrajach rany znajdowały się ślady ogromnych zębów. Żaden ze znanych morskich drapieżników – w tym rekinów, które mogły tu przypłynąć z Morza Śródziemnego – nie był w stanie tego dokonać.[6]

Niestety, jak dotąd nie uzyskano żadnej dokładnej informacji na temat tego morskiego potwora, w konsekwencji czego samo istnienie Blackie’ego bez względu na mnogie świadectwa, meldunki i relacje naocznych świadków, jest dla uczonych wątpliwe. Dysponujemy jednym, jedynym zapisem video, na którym można zobaczyć coś wielkiego, gigantycznego, płynącego w wodach Morza Czarnego, co zostało sfilmowane przez rodziną Gusarienkowów jesienią 2009 roku.


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 49/2017, ss. 30-31
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz




[1] Dardanele.
[2] 1 łokieć = 45 cm.
[3] 1 pud = 16,38 kg.
[4] Niewielka, szeroka zatoka morska.
[5] Sierdolik = krwawnik, kamień półszlachetny występujący na Krymie w rejonie powulkanicznego masywu Kara-dag.
[6] Poza legendarnym Megalodonem.